Live it up
-Dobrze...Mia Melbie i Anabell Malbie. Wszystko się zgadza.Zapraszamy na pokład samolotu.-powiedział ochroniarz sprawdzając dziewczynom paszporty
-Zauważyłaś?Jakiś cud normalnie. Nie zapytał się nas czy jesteśmy siostrami.
-Mio,to że w naszych nazwiskach jest tylko jedna literka różnicy,nie czyni nas jeszcze siostrami. Chociaż masz rację -to chyba jakiś szczęśliwy dzień,że ktoś dał nam z tym spokój.
Mijając kolejne bramki, wsiadając do autobusu i w końcu wchodząc po schodach do samolotu cały czas rozmawiały. Nie tylko o Paryżu,ale chociażby o takich błahostkach jak nowe buty czy koszulka. Stewardessa ogłosiła w między czasie,że lot potrwa około dwie godziny.
-Okey...jest dwunasta,a my dalej nie wystartowaliśmy.
-Jakbyś słuchała,to wiedziałabyś,że mają jakieś tam problemy z załatwieniem zgody na sta...-urwała aby wysłuchać kobiety,która do nich podeszła
-Bardzo przepraszamy za tę niedogodność,ale już wszystko uzgodnione i kapitan zaraz będzie zaczynał kołowanie.
-Dziękujemy bardzo-odpowiedziały chórem
-A nie mówiłam-dokończyła Mia-zaraz będziemy startować
-Jasne,uwierz-usłyszałam to
-A to ci nowość...
Lot przebiegał bez najmniejszych problemów, a jedyne co je stanowiło to odrobinkę zbyt mocne uderzenie o ziemię przy lądowaniu.
"No mocniej to już się walnąć nie dało"wykrzyczała Anabell. Gdy już miały wysiadać telefon Anabell zadzwonił.
-Słucham.- Dziewczyna zabrała swój podręczny bagaż jednocześnie utrzymując komórkę przy uchu. Zaczęła coś szybko mówić. " I znów conajmniej 30 minut bezsensownego gadania zanim w końcu powie komuś z kim rozmawia, że właściwie nie ma czasu na rozmowę po czym nadal będzie rozmawiać jakby to co mówiła zaledwie chwilę wcześniej wogóle nie miało miejsca" Mia powoli wysiadła z samolotu za Anabell i patrząc w niebo odetchnęła głośno.
- Pokój mamy dopiero na 17, więc musimy się czymś zająć.- Dziewczyna spojrzała na przyjaciółkę.- Jesteś zła?
-Do jasnej cholery, Anabell, czy ty musiałaś tak krzyczeć przy lądowaniu?!?!- Mia starała się ignorować dziwne spojrzenia innych pasażerów tego lotu idąc przez lotnisko.
-A ty jak zwykle dramatyzujesz, no dobra, może trochę przegięłam, ale mi się nudziło.-Co ty robisz? Spojrzała na przyjaciółkę, która szła z zamkniętymi oczami i ruszała ustami.-Na pokładzie wypiłaś tylko jednego drinka, nie sądziłam, ze jest z tobą tak źle."No mocniej to już się walnąć nie dało"wykrzyczała Anabell. Gdy już miały wysiadać telefon Anabell zadzwonił.
-Słucham.- Dziewczyna zabrała swój podręczny bagaż jednocześnie utrzymując komórkę przy uchu. Zaczęła coś szybko mówić. " I znów conajmniej 30 minut bezsensownego gadania zanim w końcu powie komuś z kim rozmawia, że właściwie nie ma czasu na rozmowę po czym nadal będzie rozmawiać jakby to co mówiła zaledwie chwilę wcześniej wogóle nie miało miejsca" Mia powoli wysiadła z samolotu za Anabell i patrząc w niebo odetchnęła głośno.
- Pokój mamy dopiero na 17, więc musimy się czymś zająć.- Dziewczyna spojrzała na przyjaciółkę.- Jesteś zła?
-Do jasnej cholery, Anabell, czy ty musiałaś tak krzyczeć przy lądowaniu?!?!- Mia starała się ignorować dziwne spojrzenia innych pasażerów tego lotu idąc przez lotnisko.
-Zaraz cię zabiję.
-Haha. Czyli jednak jest z tobą tak źle, a może nawet gorzej. Z kim ja się w ogóle przyjaźnie? Mogłam zabrać na te wakacje jakąkolwiek inną przyjaciółkę,a nie kogoś kto mi grozi.-Anabell zaśmiała się głośno.
- Po pierwsze. Twój śmiech to porażka, a po drugie, głębokie oddychanie wcale nie uspokaja!
-O widzę,że furia. Chodźmy coś pozwiedzać.
-Ty, w takich ciuchach chcesz zwiedzać Paryż? Chodźmy lepiej na jakieś zakupy.-Mia nasunęła na oczy okulary przeciwsłoneczne i kołysząc biodrami ruszyła w stronę wyjścia z lotniska. -A zatem,wielka organizatorko wakacji,gdzie mamy iść odebrać samochód?
-Jaki samochód?- Anabell spojrzała na przyjaciółkę w dość typowy dla siebie sposób.
-No, przecież mówiłaś, że wynajęłaś dla nas samochód!
-Możliwe, że mówiłam,ale nie wynajęłam.
-Właśnie o tym mówiłam, ty zawsze musisz o czymś zapomnieć.- Mia czuła, że za chwilę nie wytrzyma i uderzy przyjaciółkę w twarz.
- Spokojnie, wynajmiemy jakąś taksówkę do hotelu, tam zostawimy bagaże w recepcji do godziny piętnastej.
- Anabell, wiesz ile nas to wyniesie? Chodźmy lepiej na piechotę.
- Złapmy "stopa". -Dziewczyna od razu postanowiła wcielić swój plan w życie i stanęła koło jezdni z wystawioną ręką. Kierowcy jednak uparcie ją ignorowali i żaden samochód się nie zatrzymał.
- Daj sobie spokój. Nikt się nie zatrzyma.
Anabell nie zwracając uwagi na przyjaciółkę wychyliła się lekko w stronę jezdni i zaczęła energicznie machać ręką. Mia czuła, że nikt się nie zatrzyma, mimo to nie zniechęcała przyjaciółki w jej staraniach.
- Cholera, niby Paryż, miasto miłości, a nawet nikt człowiekowi nie pomoże.- Gdy już chciała zaprzestać swoich bezsensownych wysiłków zauważyła, ze jeden z samochodów zjeżdża na pobocze. Szybko podbiegła do białej terenówki.
- Dzień dobry! Czy wy w tym Paryżu macie jakieś uczucia? Co to za znieczulica społeczna, że nawet bliźniemu nie chcecie pomóc?!-Anabell poprawiła z dumą swój koczek i spojrzała na kierowcę. Mężczyzna uśmiechnął się pobłażliwie ukazując swoje białe zęby. W tym momencie do akcji wkroczyła Mia.
-Dzień dobry, przepraszam za koleżankę, ma nerwowy dzień, czy byłby Pan tak miły i nas podwiózł?
-Oczywiście.- Mężczyzna wysiadł z samochodu i ruszył w stronę ich walizek. Dopiero wtedy przyjrzały mu się uważniej, był całkiem przystojny i mógł być niewiele starszy od nich. Same szybko ruszyły za nim i wzięły część swoich walizek, resztę zabrał chłopak i w dość szybkim czasie włożyli je do bagażnika.
-Gdzie panie mają ochotę sobie usiąść?- Delikatnie się ukłonił i z uśmiechem wskazał na samochód.
- To chyba oczywiste, że w środku, bo chyba nie na dachu. -Anabell skrzyżowała ręce na piersiach. Chłopak otworzył drzwi z tyłu samochodu. Dziewczyna wsiadła do środka, a on zamknął za nią drzwi. To samo zrobił z Mią tylko, że jej otworzył drzwi z przodu. Sam też szybko wskoczył do środka i dołączył się do ruchu.
-Wie pan, ja naprawdę przepraszam, za Anabell...
-Anabell? Naprawdę piękne imię i nie mówcie mi na pan, jestem Olivier.
-Mia, naprawdę, bardzo mi miło, oczywiście zapłacimy ci za fatygę.
-Nie trzeba, ale zamiast pieniędzy wolałbym żeby panna Anabell przynajmniej raz się do mnie uśmiechnęła. To naprawdę nie przyjemne uczucie, gdy ktoś tak uroczy jest taki niemiły.- Spojrzał na odbicie Anabell w lusterku. Dziewczynę lekko rozbawiły jego słowa i mimowolnie uśmiechnęła się.- No widzisz, od razu lepiej.
-Może powinnyśmy ci powiedzieć do jakiego hotelu powinieneś nas podrzucić.
- Ja to doskonale wiem.
-A jeśli jednak nie wiesz?-Anabell patrzyła na niego przekornie. Chłopak zaczynał się jej coraz bardziej podobać.
- Jeśli zawiozę was pod niewłaściwy hotel to dacie się zaprosić na kawę w ramach przeprosin i powiecie mi gdzie mam was zawieść.
-Zgoda- powiedziały jednocześnie.
-Chyba lubisz kolor biały- Mia spojrzała na Oliwiera. Wszystko w co był ubrany było tego koloru.
- Można tak powiedzieć.- Uśmiechnął się lekko i spojrzał w lusterko. Dostrzegł, że Anabell bacznie przygląda się jego odbiciu.-Coś nie tak Anabell?
- Twoje oczy... są tak intensywnie niebieskie.
- Być może, nie przyglądam się im.- Oliviera bawiła rudowłosa pasażerka.
- Ale twoja dziewczyna zapewne tak.
Chłopak mocniej zacisnął dłonie na kierownicy. Pomyślał o Rachel i poczuł łzy pod powiekami. Utkwił wzrok w drodze.- Nie mam dziewczyny.
- Chyba spodobałeś się Anabell, wybacz za jej bezpośredniość, ale ona łatwo poddaje się uczuciom do mężczyzn.
- Mia, o czym ty w ogóle mówisz? Niewystarczająco mnie dziś upokorzyłaś?
- Mówię samą prawdę.- Roześmiała się głośno.
Oliwier wyczuł lekkie napięcie między dziewczynami więc zapytał Anabell.
- Czemu uczesałaś się w kok? On dodaje ci lat, dużo lepiej wyglądałabyś w warkoczu.
- Nie znasz się, nie wpadłeś na to, że tak mi się po prostu podoba?
- Czemu jesteś dla mnie taka niemiła?- Spojrzał na dziewczynę z wyrzutem.
- Nie lubię jak się ktoś czepia mojego wyglądu.
- No,jesteśmy na miejscu.- Chłopak zaparkował przed odpowiednim hotelem.
- Skąd wiedziałeś, że to tutaj- Mia aż otworzyła usta ze zdziwienia. Olivier tylko się uśmiechnął i pomógł im z walizkami.
Mia wyciągnęła rękę z banknotem z dumnie wymalowaną liczbą "pięćdziesiąt".
-Proszę,dziękujemy bardzo za podrzucenie-powiedziała uśmiechając się uroczo do chłopaka
-Zostaw je sobie.Przydadzą ci się pewnie później, a ja pieniądze i tak mam.
-Jesteś pewny?
-Tak.
-Idziemy?-zapytała po chwili Anabell
-Może tak podziękowałabyś Olivierowi?
-Dziękuję.- Anabell podeszła do chłopakai podała mu dłoń, ten ucałował ją patrząc w jej oczy.
-Cała przyjemność po mojej stronie.- Gdy dziewczyna chciała już odejść, Oliwier zatrzymał ją. -Tu masz mój numer, zadzwoń jak będziecie potrzebować podwózki.
Podał jej kartkę z numerem, dziewczyna uśmiechnęła się. Schowała ją do kieszeni po czym ruszyła za Mią. Weszły do hotelu, hol był ogromny, gdy tylko doszły do recepcji i podały swoje nazwiska podszedł do nich młody chłopak z tacą, na której stały kieliszki z szampanem. Recepcjonistka wytłumaczyła, ze to taki drobny podarunek od hotelu. Przyjaciółki wzięły do rąk kieliszki. Załatwiły wszystkie sprawy, wypiły szampana i udały się do pokoju.
-Takie prezenty od hotelu to mogą mi dawać codziennie. - Anabell rzuciła się na wielkie łóżko w pokoju.-Mamy spać w jednym pokoju?
-O co ci chodzi? Przecież masz osobne łóżko.- Mia wzruszyła ramionami.
-Czyli mam zapraszać faceta i robić to z nim przy tobie?
-Czyżbyś miała na myśli Oliwiera? Podoba ci się?
- Coś ty. Idziemy coś pozwiedzać?-Anabell uśmiechnęła się.
Mia spojrzała na nią krytycznie.- Najpierw idziemy na zakupy.
-Zapowiada się długi wieczór.